Kobiety i mężczyźni w biznesie – wywiad z Iwoną Majewską-Opiełką - Strona 2
Maciej Chabowski   
poniedziałek, 04 kwietnia 2011 08:38

M.Ch.: Żyjemy w kraju, w którym nadal rozpowszechniona jest kultura patriarchalna. Ma to swoje wady i zalety. Dla mnie jako dla mężczyzny oznacza to przede wszystkim towarzyszący partnerskiej relacji szacunek i gotowość do niesienia pomocy kobietom, z którymi stykam się zawodowo. Wielu z nas w kontaktach z kobietami stosuje też ogólnie przyjęte zasady grzecznościowe. No i właśnie. Przed chwilą mówiliśmy o tym, jakie są polskie kobiety biznesu. A jacy są wobec nich mężczyźni pracujący w biznesie?

I. M.-O.: Wie Pan, ja bym chciała, żeby efekt kultury patriarchalnej objawiał się przede wszystkim u mężczyzn chęcią niesienia pomocy. Obawiam się jednak, że jest Pan w mniejszości. Mężczyźni pracujący w biznesie są oczywiście bardzo różni w stosunku do kobiet, jednak coraz częściej zauważam u nich  rodzaj zmieszania czy wręcz pogubienia. Mam wrażenie, że w obliczu tych różnych zmian, nie tyle faktycznych co nagłaśnianych przez niektóre przedstawicielki ruchów kobiecych, mężczyźni nie wiedzą jak mają się zachowywać. Tym bardziej, że same kobiety wysyłają często sprzeczne komunikaty, jako że i one ulegają tym ruchom. Mężczyźni wychodzący z tradycyjnego domu gotowi są wyręczyć kobietę w różnych, kiedyś uznawanych za „trudne dla kobiety” sytuacjach i mogą się spotkać z oburzeniem, jakoby traktowane były jak słabsze. Od menedżerów wiem również, że nie wiedzą czasem jak zachować się w obliczu kobiecych łez, zwłaszcza, że chwilę wcześniej płacząca kobieta posługiwała się silnym, wręcz wulgarnym językiem. Myślę, że znaczna część kobiet nie jest spójna w okazywaniu nie tylko emocji, ale nawet sygnalizowaniu potrzeb w zakresie traktowania, i stąd sporo zamieszania  w tym, czego chcemy, co potrafimy i na czym nam zależy.

Uważam również, że mężczyźni przeceniają pracowitość kobiet, porównując pewno do własnej,  nie doceniają zaś ich strategicznego  myślenia. Wynika to z faktu, że w zarządzaniu przyjęły się modele strategiczne bazujące na męskim sposobie myślenia. Wiadomo jednak, że dziś nie sprawdzają się w takiej postaci, wymagają modyfikacji, a nawet całkowitej zmiany i to w kierunku tych bardziej intuicyjnych, szerszych, elastyczniejszych,  liczących się z emocjami, czyli  kobiecych.

M.Ch.: W ostatnich latach także mężczyźni znaleźli się w trudnej sytuacji związanej ze zmianami kulturowymi i redefinicją ról społecznych związanych z płciami. Kobiety idą do przodu. I dobrze. Udało im się w znacznym stopniu uniezależnić od mężczyzn i mają w końcu szansę rywalizować z nimi i współpracować na równych prawach. Co to oznacza dla panów? Trochę się nam tutaj mały kryzys pojawia. Nie jesteśmy już jedynymi „żywicielami”, zmieniamy pieluchy, gotujemy, zajmujemy się dziećmi, aby nasze żony mogły rozwijać się zawodowo no i w końcu musimy przyzwyczaić się do „szefowej”, która zastąpiła „szefa”. Nie mamy już co szpanować naszym kochanym kobietom władzą, sukcesami czy prestiżem. Musimy kontrolować swój wulgarny język, a i „mordercze” odruchy samcze niespecjalnie się nam dziś opłacają. Co Pani radziłaby panom, którzy muszą się w tym wszystkim pozbierać i pozmieniać?

I. M.-O.: Pana pytanie wskazuje na to, o czym mówiłam wcześniej, czyli na umacnianie pewnych wzorów i trendów, w które potem ludzie wierzą i powtarzają. Mówi Pan o „małym kryzysie” u mężczyzn wynikającym ze zmian pieluch i niemożliwości szpanowania pozycją zawodową, niebyciem jedynym „żywicielem” czy posiadaniem szefa kobiety. Po pierwsze, to wcale nie jest takie nowe i osobiście w całym swoim życiu nie miałam wzorów, gdzie jedynym żywicielem był mężczyzna, a szacunek dla intelektu, wiedzy czy talentu chyba wciąż obowiązuje. Fakt, że same jesteśmy utalentowane czy mądre, nie znaczy , ze nie szanujemy takich mężczyzn.

Okres powojenny to w Polsce okres pracy kobiet, czas przedszkoli, żłobków i instytucji babci. Kulturalni mężczyźni zawsze kontrolowali swój język, to raczej kobiety dołączyły teraz do grona tych, co nie kontrolują. Kobiety znowu nigdy nie marzyły o rywalizowaniu z mężczyznami, zresztą w ogóle mamy mniej rywalizujące postawy niż mężczyźni i raczej musimy się przełamywać, kiedy tworzy się takie środowisko.

Co mają robić mężczyźni? Po co w ogóle szpanować? To nie ma sensu. Trzeba być sobą, ale sobą w najlepszym wydaniu. Dotyczy to tak samo kobiet, jak mężczyzn. Szpanowanie mężczyzn prawdopodobnie długo jeszcze będzie miało miejsce. To chyba ludzki odpowiednik tokowania u niektórych ptaków, ale jak i u ptaków, tak i u ludzi – niektórych.  To, czy się szpanuje, i jak to się robi, zależy przede wszystkim od poczucia własnej wartości. Ponieważ źródłem poczucia własnej wartości jest dla niektórych pozycja zawodowa lub korzystne porównanie do innych, na tym będą się skupiać i tym szpanować.  To jednak jest mało skuteczne. Lepiej popracować nad zbudowaniem wewnętrznego poczucia własnej wartości niezależnego od pozycji. Zarówno kobiety jak i mężczyźni mają tu wiele do zrobienia. To radzę przede wszystkim:  zadbać o poczucie własnej wartości.

M.Ch.: Kontynuując, czym może dziś zaimponować mężczyzna kobiecie w sytuacjach biznesowych? Wiedzą i kompetencjami? Czy atrakcyjność i zachowania grzecznościowe związane z naszymi płciami mają dziś jeszcze duże znaczenie?

I. M.-O.: Zaimponować? To słowo, które w takich okolicznościach nie jest dla mnie najlepsze. Jeśli mówimy o tym, co kobieta szanuje w biznesie, to na pewno są to wiedza merytoryczna oraz psychologiczne kompetencje niezbędne w poruszaniu się w biznesie, np. świadoma skuteczna komunikacja, zdolność do motywowania, właściwe zachowania w sytuacjach trudnych, a także umiejętność współpracy, doceniania i rozwijania ludzi. Kobiety szanują to bez względu na płeć. Mężczyźni rzadziej przyznają się do intuicji i zachowań nią podyktowanych i dlatego ja sama bardzo szanuje taka postawę u mężczyzn. Jestem wielką admiratorką mężczyzn działających w oparciu o spójny system wartości i mających odwagę głośno o tym mówić. A grzeczność? Obowiązuje wszystkich i nie tylko w biznesie. Ja lubię, kiedy mężczyzna mnie przepuszcza, pomaga wynieść walizkę z pociągu czy nawet całuje w rękę. Prawdę mówiąc, wciąż dziwię się, kiedy jest inaczej. Natomiast nigdy żaden mężczyzna nie próbował wyręczać mnie w myśleniu, zatem nie wiem czy to bym lubiła. Nie wykluczam jednak, że i w tym wypadku w pewnych sytuacjach nie miałabym nic przeciwko temu.

M.Ch.: Co my mężczyźni i Wy kobiety powinniśmy zrobić, aby lepiej się ze sobą komunikować i współpracować?

I. M.-O.: Wszystko sprowadza się moim zdaniem do jednego: należy zadbać o własny charakter. Oznacza to zwiększenie poziomu poczucia własnej wartości, spójności wewnętrznej i proaktywnych, podyktowanych wartościami zachowań. Trzeba też poznać sposób przeżywania życia drugiej płci i – w miarę możliwości – rozumieć go. Świat potrzebuje obu płci, obu sposobów działania, choć jego zmienność, emocjonalne potrzeby ludzi i niewielka dziś przewidywalność, wskazuje bardziej na „kobiecy sposób”. Okazuje się, że nawet kryzys lepiej przeżywały firmy prowadzone przez kobiety. To wszystko można w sobie odkryć i wzmocnić. Pracujemy w ASDIMO w zgodzie z taką koncepcją.

M.Ch.: Na zakończenie chciałem jeszcze zapytać o płytę „Metamorfoza”, która ma się niedługo ukazać. Będzie ona zawierała 12 wykładów poświęconych rozwojowi. Może Pani powiedzieć coś więcej o ich zawartości? Czego dotyczą poszczególne wykłady?

I. M.-O.: Płyta już jest. Zawarte na niej wykłady podpowiadają jak przejąć większą odpowiedzialność za budowanie własnego charakteru oraz kompetencji niezbędnych do skutecznego działania. Mówię o wymienionych tu cechach, ale także o marzeniu, budowaniu celów w oparciu o marzenia,  a także o właściwym pojmowaniu zjawiska sukcesu czy skutecznego działania. Wykłady są ciekawe, ciepłe  i nie przegadane, bo raczej krótkie. Już odebrałam sporo pozytywnych informacji zwrotnych.

M.Ch.: Dlaczego warto posłuchać tych wykładów?

I. M.-O.: Myślę, że z wielu powodów. Nie będzie chyba przesadą, jeżeli stwierdzę, że moje wykłady  są pełne pozytywnych treści. Można sobie nimi w samochodzie podnieść nastrój o poranku, a przy okazji włożyć do świadomości cenne informacje, które będzie się potem wykorzystywać. Można je też traktować jak lekcje, które będą początkiem na przykład tygodniowego ćwiczenia jakiegoś zachowania czy postawy. Można się nimi w końcu kołysać do snu, co na pewno zmusi podświadomość do pracy w lepszym kierunku. A można po prostu pobyć wirtualnie z życzliwym ludziom i wierzącym w nich człowiekiem, który – w przeciwieństwie do serwisów informacyjnych – ma dobre wiadomości.

M. Ch.: Dziękuję za rozmowę.

Iwona Majewska-Opiełka jest psychologiem, specjalistą w zakresie kierowania ludźmi, mentorem, coachem i doradcą dla najwyższej kadry kierowniczej. Prekursorka i jedna z najciekawszych postaci ruchu rozwoju potencjału człowieka w Polsce. Charyzmatyczna, budząca entuzjazm – inspiruje i porywa do działania. Od 1990 roku w ramach własnej firmy prowadziła szkolenia i doradztwo w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. Była współzałożycielką Akademii Sukcesu w Chicago.  Jest autorką kilku książek dotyczących rozwoju i tematyki sukcesu w biznesie. Spod jej pióra wyszły m.in.: „Droga do siebie”, „Ku doskonałości”, „Akademia Sukcesu”, „Umysł lidera”, „Korepetycje z sukcesu”, „Wychowanie do szczęścia”, „Sukces firmy”, „Sprzedaż i charakter”, „Czas kobiet”,  „Już za rok matura”, „Agent pozytywnej zmiany”, „Jak mówić, żeby nas słuchano” i ostatnia – „Siła kobiecości”.



 

Partnerzy

Psychologia Społeczna Grupa Trenerska SkillsDesigners
PTTB Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne